Wspieramy działalność chóralną
  • Language / язык
 
Chór: Fundacja Chórtownia
Kraj: Poland
Data rozpoczęcia: 2014-09-07
Dostępne tłumaczenia:

Wakacje z Rapsodią – lato 2014

Wakacje z Rapsodią – lato 2014
Czyli survival chóralny w praktyce.

Moja przyjaciółka z Kiszyniowa, Natalia Barabanszczikowa, cudowny człowiek, świetny dyrygent, wspaniała artystka i fantastyczna towarzyszka podróży jeszcze na początku roku planowała ze mną wspólną wyprawę. Miała to być wędrówka przez Odessę, Kraj Stawropolski, Piatigorsk i dalej Gruzińską Drogą Wojenną do Tbilisi, potem Kachetia i Borżomi, gdzie mieli spędzać wakacje nasi wspólni przyjaciele. A potem, jakby się udało, to jeszcze mały wypad do Armenii. Ale nasze małe plany pokrzyżowała wojna. Jeszcze wcześniej mówiła też coś o obchodach 70-lecia zakończenia wojny, ale mało konkretnie, więc temat – przynajmniej z mojej strony - upadł. Do tego doszły jej dwa pobyty w szpitalu i wydawało się, że w tym roku z naszych wspólnych wakacji nici i w ramach tematu zastępczego zaczęłyśmy planować jesienne koncerty Rapsodii w Polsce, aż tu nagle...

Polska

Pod koniec lipca dostałam wiadomość, że odżył temat trasy koncertowej Rapsodii po Europie, która miała się zakończyć 27 sierpnia na festiwalu chóralnym "Razem w XXI wieku" w Bułgarii, w Kamczii. Jestem już przyzwyczajona do takich szaleńczych terminów, więc spróbowaliśmy zorganizować dla chóru koncerty, noclegi i program zwiedzania. Przyjęliśmy już wcześniej założenie, że w ramach działalności Fundacji Chórtownia będziemy się starali przyjmować chóry u rodzin, ponieważ to jest najbardziej satysfakcjonująca stronę przyjmującą oraz gości forma wymiany: bezpośrednie spotkanie ludzi w warunkach domowych zwykle prowadzi do ich lepszego poznania, nawiązania nowych znajomości, a czasem bliskich przyjaźni. Że nie wspomnę o aspekcie finansowym: przyjęcie u siebie w domu dwóch lub trzech osób na dwa dni jeszcze nikogo nie doprowadziło do ruiny, a zapłacenie hotelu z wyżywieniem dla 35 osób to już spory wydatek, na który trzeba mieć zapewnione środki... Termin był najnieszczęśliwszy z możliwych, to jest długi weekend 15-17 sierpnia, kiedy pół Polski wyjeżdża za miasto, korzystając z dodatkowego dnia wolnego od pracy. Jednak udało się zapewnić wszystkim noclegi – większości chórzystów u rodzin, a części – w zaprzyjaźnionej Szkole Ewangelickiego Towarzystwa Edukacyjnego w Gliwicach. W planie pobytu w Polsce były dwa pełne dni.

Kopalnia i uroki wsi

Na początek, dzięki uprzejmości Muzeum Górnictwa Węglowego w Zabrzu – zawieźliśmy chór do Kopalni Guido, na poziomie 320 metrów pod ziemią. To kopalnia węgla kamiennego, w której nie wydobywa się już węgla, ale dostępna jest dla turystów, którzy chcą zobaczyć, jak wygląda praca górników. Każdy dostał twarzowy kask na głowę i zjechaliśmy na dół. Najgorsze zadanie przypadło mnie – tłumaczenie na rosyjski zdań w stylu "obudowa krocząca o napędzie hydraulicznym"... Ale i tak dla nas, Polaków, najzabawniejsze było co innego: po rosyjsku kopalnia to "szachta". A strój kąpielowy to "kupalnik". Nasi goście, słysząc powtarzane przez nas słowo "kopalnia", myśleli, że idą w miejsce, w którym będzie się można kąpać (aquadrom też był w planie, ale później), wzięli ze sobą na dół kostium kąpielowe ;) Po wyjeździe z kopalni daliśmy się uprowadzić do Bargłówki – małej wsi pod Gliwicami. Działa tam bardzo prężnie Stowarzyszenie Jagoda, które usłyszawszy o możliwości zaproszenia świetnego chóru z Mołdawii zareagowało natychmiast i zagospodarowało nam cały dzień, począwszy od obiadu w remizie strażackiej przygotowanego przez panie ze Stowarzyszenia, poprzez wycieczkę kolejką wąskotorową do Rud Raciborskich i koncert w kościele. Koncert udał się bardzo dobrze. Nic dziwnego, Rapsodia to naprawdę dobry chór, a Natalia potrafi doskonale zapowiadać kolejne utwory, budując odpowiednią atmosferę. Kulminacyjnym punktem koncertu był utwór-modlitwa o pokój na świecie, a szczególnie na Ukrainie. W objętym wojną Słowiańsku mieszka Mama Natalii, a sama Natalia swoje dzieciństwo i młodość spędziła właśnie w tym mieście. Po koncercie chórzyści udali się do domów nowych gospodarzy w Bargłówce, gdzie spędzili noc.

Zabrze, Gliwice i Ruda Śląska

Następny dzień rozpoczął się od oprawy mszy Św. w kościele pw. Św. Andrzeja w Zabrzu, gdzie wieczorem miał odbyć się koncert. Prosto z kościoła udaliśmy się do Radiostacji Gliwickiej, gdzie dzięki uprzejmości Muzeum w Gliwicach chór zwiedził pomieszczenia, w których odbyła się słynna prowokacja gliwicka, będąca jednym z ważniejszych pretekstów do rozpoczęcia II Wojny Światowej i wysłuchał szczegółowej opowieści, jak wyglądało to zdarzenie. Gliwice były wówczas niemieckie; specjalnie przygotowana do tej operacji grupa Niemców przebrana za Polaków napadła na pracowników Radiostacji i próbowała nadać tekst komunikatu wzywający ludność polską do wystąpienia przeciw Niemcom. Udało się jednak nadać tylko początkowy fragment przemówienia, ponieważ w Radiostacji w Gliwicach nie było studia (studio radiowe mieściło się w obecnym szpitalu na ul. Radiowej), komunikat został nadany przez jedyny znajdujący się w radiostacji mikrofon techniczny, a transmisja została przerwana przez pracowników studia przy ul. Radiowej.

Następnym punktem programu był Aquadrom w Rudzie Śląskiej, w którym już bez przeszkód można było użyć "kupalników", aby przetestować najnowocześniejszy basen na Śląsku. Po basenie jeszcze tradycyjny niedzielny śląski obiad w restauracji "Pod kasztanami" w Zabrzu (rosół z makaronem, kluski śląskie, modra kapusta i rolada, a na wety lody i kawa) i można już było przygotować się do koncertu. Na koncert przyszło bardzo wiele ludzi, głównie dzięki staraniu pana Józefa Rutkowskiego, dyrygenta chóru parafialnego Credo w Zabrzu (zapraszają nowych członków na próby!), który przygotował bardzo porządną informację na temat naszych gości i wyświetlał ją już tydzień wcześniej na kościelnym rzutniku w przerwach między mszami – co jest patentem godnym naśladowania! Koncert był bardzo różnorodny – był repertuar chóralny mołdawski, ukraiński, gruziński, rosyjski, polski, ale też były występy solowe: Aliny Volcu, utalentowanej i obdarzonej pięknym głosem solistki rozpoczynającej karierę po ukończeniu konserwatorium w Kiszyniowie oraz laureatów konkursów wokalnych w Mołdawii: Pawła Pliuty, Stanisława Tibari oraz maleńkiej Darii Nikity. Myślę, że publiczności chyba się podobało ;). Po koncercie wielką niespodziankę przygotowało Rapsodii Stowarzyszenie Feniks z Zabrza – chórzyści zjedli u nich ciepłą kolację i mogli wypocząć przed rozpoczynającym się następnym etapem ich podróży. Pani Jola Budniak, która od samego początku skutecznie pomagała w organizacji na różnych frontach, przyniosła wielkie torby z żywnością na drogę. O trzeciej w nocy my również wsiedliśmy do mołdawskiego autobusu i jako "polska delegacja" rozpoczęliśmy podróż "Ruchem konika szachowego po krajach Europy", zakończoną festiwalem chóralnym w Kamczii, ale o tym opowiem następnym razem ;).
 



Komentarze

Choralnet.org · Rejestracja24 - internetowa rejestracja pacjentów · projektowanie stron www · hosting: niebieski.net ·