Mój AZM
Tekst z okazji XX-lecia Akademickiego Zespołu Muzycznego Politechniki ŚląskiejNie podejrzewałam nawet, że słowa wielkiego pisarza mogą tak dokładnie opisać czym dla mnie był i jest AZM. A jednak. Czesław Miłosz napisał „już to, że zebrali się z różnych dzielnic miasta, z różnych układów rodzinnych, z różnych mieszkań, domów, widoków ze swego okna, i razem wykonują, czyli razem poddają się rozkazowi zapisanych na papierze dźwięków, jest godne podziwu.” To jest opis doskonały.
Moja historia bycia w AZM zaczęła się jeszcze przed jego powstaniem. Będąc uczennicą 6 klasy podstawowej szkoły muzycznej zobaczyłam na jednym ze szkolnych koncertów na scenie gliwickiej operetki śląskiej drobną dziewczynę z włosami o jakich zawsze marzyłam długimi, czarnymi i kręconymi, która dyrygowała chórem. Miała w sobie siłę, charyzmę, zwróciła moją uwagę i ten obraz pozostał w mojej pamięci. To był chyba ostatni rok nauki Krystyny w szkole muzycznej, a ja jeszcze zostałam na kolejne 6 lat.
Uznając, że studia muzyczne to dla mnie za wiele zrezygnowałam z takiej drogi i obrałam bezpieczniejszą, czyli studia językowe. Jednak już we wrześniu przed rozpoczęciem roku akademickiego pojawiła się myśl, jak ja wytrzymam w ogóle bez muzyki jeżeli muzyka towarzyszyła mi od dziecka. Okazało się, że blisko istnieje chór (wtedy był to Akademicki Chór Politechniki Śląskiej), więc poszłam z moją przyjaciółką Anią na próbę. Kiedy zobaczyłam, kto prowadzi ten zespół wiedziałam, że jestem w domu. To była Krystyna. Tak zostałam w zespole. Przyszedł jednak czas przemian - pewnego dnia przyszłam na próbę i to był dzień sądu. Podawano argumenty na nie dla dotychczasowej młodej dyrygentki, pojawiły się jednak o dziwo dla tej pierwszej grupy - głosy przeciwne, więc w końcu poddano ten pomysł zmiany prowadzącej pod głosowanie. Na szczęście dla mnie duża grupa – ponad dwudziestu pięciu osób, nie brała (tak jak i ja) w ogóle pod uwagę śpiewania w innym zespole niż zespół prowadzony przez Krystynę. Staliśmy się więc zaczynem pod nowy zespół, który przyjął nazwę AZM i na szczęście znalazło się dla niego miejsce przy Politechnice Śląskiej. Nigdy nie żałowałam tego wyboru, a kolejne lata utwierdziły mnie tylko w przekonaniu, że był to wybór słuszny, a dla AZM owocny.
Mieliśmy niejednokrotnie okazję brania udziału w przedsięwzięciach muzycznych, na które niejeden dyrygent nie odważyłby się, jeżeli jego celem byłyby tylko i wyłącznie konkursy, nagrody i festiwale, a nie muzyka. Oczywiście, że zespół był i jest nagradzany. Na stronie internetowej AZM można się przekonać jak długa jest lista nagród i konkursów, w których wziął udział. Jednak to nigdy nie było celem samym w sobie. Nie było w zespole presji otrzymywania nagród, stawania do konkursów i porównywania się. Było za to bardzo wiele przygód muzycznych, spotkań z bardzo ciekawymi osobami ze świata muzyki, warsztatów z wielkimi nauczycielami śpiewu i emisji. Muzykowaliśmy też z „własnym” zespołem instrumentalnym albo inaczej ujmując zespół instrumentalny muzykował z „własnym” chórem.
Podróże AZM to oczywiście osobna historia. Soliści, chórzyści, instrumentaliści w jednym autobusie razem oczywiście z instrumentami, na czele z wiolonczelą podróżującą w toalecie autobusu, bo jakoś tak się dobrze wpasowała i była tam bezpieczna, a my również dzięki temu z pewnych względów. Ja czułam się w tym zespole wolna, szczęśliwa i muzycznie spełniona. Oprócz muzyki prowadziło nas też słowo i mam wrażenie, ze to wszystko pozostawiło w nas ślad. Dobry ślad. Śpiewaliśmy piękną muzykę do pięknych tekstów. Przesadzam? WspółAZMowicze wiedzą, że nie ma w tym przesady. Dotknęliśmy wielu światów, kultur i języków nie wychodząc z sali prób. Przeszliśmy wiele dróg muzycznych nie ruszając się z miejsca.
Zaśpiewajcie jeszcze raz ze mną proszę:
Ojcze Nasz. Lucjan Laprus muzyka, Kornel Ujejski słowa
Budzimy się już w otchłani, Ojcze nasz.
Daj nam jutrznię jasnowłosą,
Z plam i ze snu obmyj rosą,
Prowadź w pole choćby boso,Ojcze nasz
Katowicka Ballada. Witold Szalonek muzyka, Aleksander Baumgardten słowa
Trzeba wrogom zaśpiewać,
niech im drogę –
Choć piosnka zagrodzi.
Magnificat. Arvo Paert
I raduje się duch mój w Bogu , moim Zbawcy
Bo wejrzał na uniżenie
Swojej Służebnicy.
Crucem Tuam adoramus,Domine. Paweł Łukaszewski
wysławiamy Twoje Święte Zmartwychwstanie
bo przez drzewo krzyża
przyszła radość dla całego świata.
An Irish blessing. Traditional
until we meet again
may God hold you
in the palm of his hand
Der Tag hat sich geneiget. Hugo Distler
Gott hat uns treu geleitet
durch Wald und Berg und Tal
Sen. Bohuslav Martinu
Maria v raji
Usnula, usnula ja
Maria v raji
Cherubim Song, Piotr Czajkowski
i życiodajnej Trójcy
trójświętą pieśń śpiewamy,
odrzućmy teraz wszelką życia troskę.
Kompozytorzy oswajają dźwięki, poeci oswajają słowa a nam było dane cieszyć się tym co stworzyli oswajając ich utwory, aby zabrzmiały w nas a potem dla słuchaczy. Olga Tokarczuk napisała, że "w śpiewaniu to jest właśnie najprzyjemniejsze - śpiewać tylko z innymi, nigdy samemu, słyszeć, jak głosy splatają się, ocierają o siebie, dotykają raz szorstko, raz gładko, zbliżają się do siebie i opuszczają." Ja się z tą wypowiedzią zgadzam ponieważ tylko w grupie mogę śpiewać czerpiąc z tego przyjemność i dając z siebie to co najlepsze. Ponadto wspólnie śpiewając i należąc do zespołu oswajaliśmy też nawzajem dla siebie rzeczywistość, która jak wiemy czasem skrzeczy.
Byliśmy też niejednokrotnie dzięki natchnionej muzyce i natchnionym słowom bliżej Boga niż nam się mogło wydawać. Wtedy jednak o tym nie miałam pojęcia.
Kończę dwoma cytatami. Pierwszy cytat to słowa świętego Bazylego Wielkiego:
Drugi cytat to słowa piosenki And so it goes:
A sanctuary safe and strong"
Tam właśnie przechowuję moje wspomnienia o AZM.
Nieidealnażurnalistka / byłaAZMówka
Magdalena Ciniewska-Najbar
Zobacz również: "AZM'20"