Co dalej z repertuarem chórów amatorskich?
Spojrzenie na repertuar chórów amatorskich świeżym, ale doświadczonym okiem chórzysty.Co dalej z repertuarem chórów amatorskich?
Kanon dzieł chóralnych wykonywanych w chórach amatorskich jest dla większości chórzystów podobnie oderwany od życia i nieprzystępny, co kanon lektur szkolnych. Nawet pokonanie trudności organizacyjnych, finansowych, kadrowych, prawnych itd. wokół chórów w szkołach nie spowoduje, że młodzi ludzie będą chcieli kontynuować swoją przygodę z chóralistyką w życiu dorosłym - o ile nie zmienią się teksty i treści, które przekazuje muzyka chóralna.
W dyskusjach nad poziomem świadomości muzycznej Polaków często słychać diagnozy, że niedostatki w kształceniu muzycznym w szkołach powodują w Polsce niską popularność muzyki poważnej i brak zapotrzebowania na nią. Przykładowo, w artykule “KLASYKA W BAŃCE, czyli czy muzyka powinna być elitarna”, (Ruch Muzyczny, 2021) Mateusz Borkowski zauważa:
“I tu dochodzimy do sedna – nic nie stanie się ani nagle, ani za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Jedynym długofalowym i skutecznym rozwiązaniem [problemu nadmiernego elitaryzmu muzyki klasycznej] jest, co może zabrzmi banalnie, choć zgodnie z prawdą – dbanie zawczasu o powszechną edukację muzyczną dzieci. Muzyczny pierwiastek zaszczepiać trzeba od małego. (...) Człowiek oswajany od małego z muzyką stanie się w przyszłości naturalnym odbiorcą i uczestnikiem koncertów, z wykształconym nie tylko słuchem, ale i własnym smakiem.”
Również na łamach Ruchu Muzycznego Olga Fibak (2020) wskazuje:
“Wysoka profesjonalizacja szkół [muzycznych] przy równoczesnej zapaści powszechnej edukacji muzycznej powoduje, że tworzy się rodzaj błędnego koła. Uczelnie wypuszczają wspaniale wykształconych profesjonalistów, którzy najzwyczajniej w świecie nie mają dla kogo grać. Brakuje nam „średniej klasy muzycznej” w społeczeństwie – osób wyedukowanych wystarczająco, by muzykę rozumieć i kochać (...)”
W podobnym tonie nieco wcześniej mówi Wojciech Walczak w wywiadzie dla Dwutygodnika (2017):
“Rynek muzyczny w Polsce i rynek pracy dla muzyków jest wątły i nieprzyjazny. Trzeba zacząć od podstaw – od wychowania odbiorców. Przywrócić granie muzyki w szkole.”
Powyższe postulaty powinny realizować, przynajmniej w części, chóry szkolne. Niestety, tak jak całość systemu ogólnej edukacji muzycznej doświadczają one szeregu problemów - organizacyjnych, finansowych, kadrowych, prawnych itd. - na co wskazywali np. uczestnicy dyskusji i wykładów podczas II Kongresu Chóralistyki Polskiej w Międzyzdrojach (2021).
Rozwinięciem działalności chórów szkolnych i ogólnej edukacji muzycznej powinny być z kolei zespoły amatorskie - akademickie, a następnie chóry dla dorosłych i seniorów. Tymczasem, chóry amatorskie borykają się często z trudnościami takimi jak: “bardzo słaba promocja chórów, festiwali i koncertów” czy “brak prestiżu [wynikającego z] przynależności do chóru i starzenie się chórów”. (Justyna Dziuma, Chórtownia, 2021 - Raport o stanie polskich chórów).
Kanon dzieł chóralnych
Jak poprawić stan polskiej chóralistyki - szczególnie tej amatorskiej - a przez to podnieść popularność muzyki poważnej w ogóle? Koncepcji oraz działań w ramach polskiego środowiska chóralnego jest sporo. Dziś chcę zwrócić uwagę na jeden z problemów który nie jest zbyt często poruszany, a którego rozwiązanie jest moim zdaniem warunkiem koniecznym - choć niewystarczającym - do poprawy sytuacji chórów:
Kanon dzieł chóralnych wykonywanych w chórach amatorskich jest dla większości chórzystów podobnie oderwany od życia i nieprzystępny, co kanon lektur szkolnych.
Analogie między obydwoma kanonami (lektur i repertuaru chóralnego) są daleko idące - w obu przypadkach mamy zwrócenie się głównie ku przeszłości, brak okazji do autentycznej i zaangażowanej dyskusji na tematy teraźniejsze i w wielu przypadkach - zwyczajną nudę. O kanonie lektur szkolnych napisano już wiele - trafny głos w tej dyskusji przedstawił ostatnio w Gazecie Wyborczej prof. Marcin Matczak (2022):
“Interpretacja to zawsze aplikacja. Do czego jednak zaaplikować tekst literacki? Paul Ricoeur odpowiada: do swojej sytuacji życiowej. Zrozumieć, znaczy uczynić swoim – zobaczyć swoje życie w innym świetle, zrozumieć lepiej swoje motywacje i problemy. Aby to się udało, musi jednak istnieć jakiś punkt styczny pomiędzy horyzontami autora i interpretatora. Jakkolwiek wielki byłby nasz szacunek do wieszcza Adama [Mickiewicza], tego punktu w jego relacji z młodym pokoleniem już nie ma (...) Nie dlatego, że dawne dzieła nie są wartościowe (są). Nie dlatego, że młodzież nie czyta (czyta). Jednak czytanie tekstu, który stracił kontakt z naszą rzeczywistością, nie ma sensu, bo nie da się go uczynić swoim.”
Powyższy fragment można odnieść do większości wykonywanej obecnie muzyki chóralnej - dla coraz większej rzeszy wykonawców i słuchaczy nie da się jej już “uczynić swoją”. Kanon repertuaru chóralnego definiuję na potrzeby tego tekstu jako oparty (w różnym stopniu) na trzech filarach - muzyce sakralnej, muzyce patriotycznej i muzyce ludowej. Wszystkie te trzy obszary - zaangażowanie religijne, współczesny patriotyzm, a także kultura ludowa przechodzą obecnie kryzys, który powoduje odwrócenie się od nich ludzi młodych (i często również tych starszych). Celnie zjawiska te opisują kolejno ks. Michał Heller (2021), ks. Alfred Marek Wierzbicki (2019) oraz Adam Strug (2022).
Warto zadać sobie pytanie: jak często chórzyści i chórzystki między sobą rozmawiają o tekstach i treściach przekazywanych przez utwory, które wykonują? Na ile mają te utwory wpływ na postawy i przemyślenia? Z mojego doświadczenia, jako chórzysty śpiewającego od ponad 10 lat w różnych zespołach (amatorskich, a później też zawodowych): takich rozmów nie ma prawie wcale. Na próbach, a także do ostatniego momentu przed wyjściem na scenę i od pierwszego momentu po zejściu z niej mowa jest o wszystkim, byle nie o sensie wykonywanego repertuaru. To najdobitniej obrazuje oderwanie muzyki chóralnej od życia (nawet biorąc poprawkę na to, że część refleksji i przeżyć z natury będzie prywatna oraz zważając na to, że nie da się cały czas “przeżywać”). Rozmowy, jeśli już są, dotyczą przeważnie anachroniczności repertuaru (“po co my to w ogóle śpiewamy?”). Nie jest też tak, że winę za brak refleksji ponosi wykształcenie, określony wiek czy pozycja światopoglądowa chórzystów i chórzystek - śpiewałem z szerokim przekrojem osób i wszędzie jest niemal tak samo.
Koniec końców, chóry nadal pełnią funkcje społeczne, kulturalne i edukacyjne dla swoich członków i publiczności, ale dzieje się to głównie dzięki technicznym aktywnościom wspólnego śpiewu i wspólnego słuchania, a niejako obok i pomimo wykonywanego repertuaru. Teksty są często jedynie pretekstem do wykonywania i słuchania muzyki chóralnej, sprowadzonej do charakteru muzyki absolutnej. Wiele dzieje się na niby i na zasadzie wspólnej iluzji: często i artyści i publiczność wspólnie udają, że przyszli na koncert również dla tekstów, a nie tylko i wyłącznie dźwięków.
Z drugiej strony, nie jest tak, że ludzie młodzi (uczniowie szkół ogólnokształcących, studenci, młodzi dorośli, pokolenie obecnych trzydziestolatków itp.) przestali interesować się otaczającym światem, nie zdobywają wiedzy, nie leży im na sercu dobro wspólne, nie mają ważnych przemyśleń itd. Tyle że patrząc na wykonywany na ogół repertuar chóralny można odnieść wrażenie, że w świecie (w społeczeństwie, w historii, w technice, w nauce, w poezji, w filozofii, w środowisku naturalnym itd.) nie wydarzyło się od stu czy nawet dwustu lat kompletnie nic. O ile muzyczny język kompozycji chóralnych ewoluuje, o tyle pod względem tekstów i przekazywanych treści muzyka chóralna nie mówi na ogół niczego o sprawach, które młodych dotyczą, interesują czy trapią (np. w obszarach, które wymieniłem wyżej). A przynajmniej nie mówi wiele autentycznego, co ci młodzi chcieliby sami przekazać czy usłyszeć.
Nie chodzi teraz o to, by całkowicie porzucić dotychczasowy kanon chóralny - podobnie jak rozwiązaniem nie jest całkowite pozbycie się obecnego kanonu lektur szkolnych. Nie jest to możliwe ze względów praktycznych - kompozycje sakralne, a w dużym stopniu również patriotyczne i związane z tożsamością ludową, wiążą się nierozerwalnie z historią muzyki chóralnej. Potrzebny są jednak rozwój: nowe kompozycje, tekstowo i treściowo bliższe dzisiejszemu wykonawcy i odbiorcy. Unowocześnienie repertuaru chóralnego jest jednym (choć nie jedynym) z działań, których potrzeba aby zachęcić nowe osoby do śpiewania. Jednocześnie kanon trzyma się na tyle mocno, że trudno sobie wyobrazić, abyśmy wiele ryzykowali unowocześniając i urozmaicając ów kanon.
Nowe kompozycje powinny znacznie częściej mówić o aktualnych problemach i zjawiskach, a także o problemach ponadczasowych, ale z odwołaniami, których w obecnej twórczości chóralnej nie znajdziemy wiele. Mogą być to odwołania np. do humanistycznych, świeckich i pozaeuropejskich tradycji intelektualnych, a także odwołania do treści psychologicznych, egzystencjalnych, naukowych itd. Słowem: jeśli chcemy mieć szansę przyciągnąć młodych do muzyki chóralnej, treści w niej zawarte powinny wychodzić im naprzeciw.
A co z rozrywką?
Warto przy okazji, poruszyć temat chóralnej muzyki rozrywkowej, której brakuje w repertuarach chórów, a która trafia do repertuaru często na siłę, kiedy nie da się już “obsłużyć” danego koncertu dziełami z kanonu. Każdy z nas jest do pewnego stopnia homo ludens - człowiekiem, który wyraża się poprzez zabawę, rozrywkę, gry, a za ich pośrednictwem kształtuje świat. Stąd ogromna rola i wartość repertuaru rozrywkowego - a przy tym jest to nowy obszar dla popularyzacji śpiewania w chórach (znów: szczególnie wśród młodych). Wobec zalewu muzyki rozrywkowej, zalewu innych mediów rozrywki (filmy, internet, gry komputerowe itp.) oraz zalewu dzieł kultury w ogóle, chóralna muzyka rozrywkowa powinna stać na szczególnie wysokim poziomie, aby mieć szansę na popularność.
Problem w tym, że chóralna muzyka rozrywkowa to z reguły wokalne opracowania utworów muzyki pop - i to wcale nie tej najlepszej czy najbardziej aktualnej (cover piosenki sprzed kilkudziesięciu lat może być równie nieżyciowy i nieprzystępny co cała reszta kanonu). Opracowania te nierzadko nadużywają koszmarnych wokaliz instrumentonaśladowczych (dum dum dum, uuuu, aaaa, tsss, bam bam bam itp.), których celowości nie da się obronić odwołaniem np. do tradycji jazzowych. Nie jest to muzyka chóralna w pełnym znaczeniu tego określenia - co najwyżej muzyka na chór. Jako taka skazana jest na bycie poślednią w stosunku do oryginałów. Na szczęście istnieją covery, którym udaje się uniknąć powyższych pułapek (np. “Human” w wykonaniu Medici Cantares), ale są one w mniejszości.
Mimo tych problemów, w chórach z którymi miałem okazję występować, muzyka rozrywkowa zawsze witana była z otwartymi ramionami, a koncerty rozrywkowe oceniane i wspominane cieplej niż “typowe”. Myślę, że podobne doświadczenia są udziałem wielu chórzystów i chórzystek oraz dyrygentów i dyrygentek - i (ponownie) świadczą o słabości obecnego kanonu dzieł chóralnych. Nie da się go jednak w nieskończoność łatać muzyką rozrywkową drugiego gatunku - potrzebujemy dobrej, rozrywkowej muzyki chóralnej, pisanej od początku do końca z myślą o tym aparacie wykonawczym.
Do tego, na pograniczu kultury wysokiej i rozrywki, brakuje w muzyce chóralnej obrazoburców w gatunku Gombrowicza, Witkacego czy Kantora, ale jest to temat na osobną dyskusję.
Podsumowując…
Bez zmian w repertuarze chórów amatorskich, ich działalność będzie coraz bardziej nieautentyczna, fasadowa, anachroniczna, ugrzeczniona i traciła będzie na znaczeniu, a jednocześnie nie uda im się wnieść wkładu w trwałe rozwiązanie problemów edukacji muzycznej. Nawet pokonanie trudności organizacyjnych, finansowych, kadrowych, prawnych itd. wokół chórów w szkołach nie spowoduje, że młodzi ludzie będą chcieli kontynuować swoją przygodę z chóralistyką w życiu dorosłym - o ile nie zmienią się teksty i treści, które przekazuje muzyka chóralna. Owszem, będzie ona “jakoś” funkcjonowała nawet bez wychodzenia poza obecny kanon, ale nigdy nie dotrze do bardzo dużej grupy docelowej, do której mogłaby z korzyścią dotrzeć.
Dlatego potrzebny jest rozwój kanonu muzyki chóralnej o dzieła sięgające intelektualnie i treściowo poza obecne już od dawna tematy. Do tego, potrzeba samodzielnej, chóralnej muzyki rozrywkowej, która byłaby w stanie rywalizować z innymi, współczesnymi sposobami spędzania czasu. Do zyskania na zmianach jest bardzo dużo.
Słabości repertuarowe trzeba jednak zaadresować równolegle z pozostałymi problemami, które trapią chóry w Polsce (jak wspomniałem wcześniej, nie należy się spodziewać, że same zmiany repertuarowe wystarczą do poprawy kondycji polskich chórów - ale jest to krok niezbędny). Podejrzewam, że diagnoza, którą przedstawiam powyżej będzie już wielu czytelnikom znana - sęk w tym, aby do zmian doprowadzić, a nie tylko o nich pisać. Na początek, niniejszym tekstem, chcę zapoczątkować szerszą dyskusję wokół kondycji kanonu dzieł chóralnych, z której, mam nadzieję, wyłonią się działania. Przykładowo, cenne w komentarzach będą wskazania na inicjatywy i osoby, które już dążą do rozwinięcia kanonu - oraz dyskusja jak takie inicjatywy i osoby wesprzeć.
Na koniec: kwestie repertuarowe są częścią szerszych problemów środowiska chóralnego, dotyczących jego wizerunku, sposobu mówienia o chórach itp. Ale i ten temat chcę poruszyć (w miarę potrzeby) w kolejnych tekstach.
Michał Kubiak
(zdjęcie: Unsplash.com)